Decyzja O Odrzuceniu Psa Służbowego: Bezinteresowny Czyn
Decyzja O Odrzuceniu Psa Służbowego: Bezinteresowny Czyn

Wideo: Decyzja O Odrzuceniu Psa Służbowego: Bezinteresowny Czyn

Wideo: Decyzja O Odrzuceniu Psa Służbowego: Bezinteresowny Czyn
Wideo: Oczekiwania vs rzeczywistość //pies 2024, Listopad
Anonim

W związku z tym, gdy mija kolejny rok po atakach terrorystycznych z 11 września na Stany Zjednoczone, pamiętam tych, którzy oddali życie w służbie, i zastanawiam się nad szczególną relacją między właścicielami a psami pracującymi.

Psy pracujące, w przeciwieństwie do „przeciętnych” zwierząt domowych, są szkolone do wykonywania określonych zadań i/lub pomocy swoim właścicielom/opiekunom. Definicja obejmuje psy szkolone do celów rekreacyjnych lub wyczynowych, ale najczęściej psy pracujące są związane z wykonywaniem zadań związanych z ratowaniem, obsługą, terapią, wykrywaniem nagłych wypadków medycznych lub celami poszukiwania i odzyskiwania.

W swojej karierze onkologicznej leczyłem kilka psów pracujących. Kiedy u każdego zwierzaka zostanie zdiagnozowany rak, jest to druzgocąca wiadomość. Ludzie z łatwością zgodziliby się, że to nie fair, że zwierzę rozwija chorobę; jednak dla mnie jest coś szczególnie bolesnego w diagnozowaniu raka u psa pracującego. Pokornie przyznam, że nie zawsze tak się czułem, ale raczej była to lekcja wyniesiona z mojej kariery.

Milo był psem pracującym dla swojej właścicielki, bystrej i elokwentnej kobiety po sześćdziesiątce, cierpiącej na zaawansowane stwardnienie rozsiane. Jej choroba i zaawansowana choroba zwyrodnieniowa stawów ograniczały jej mobilność i większość czasu spędzała na wózku inwalidzkim.

Milo był jej stałym towarzyszem przez ponad osiem lat. Jego właściciel polegał na nim w wielu zadaniach, które zdrowa osoba uznałaby za zwykłe. Milo wiernie szedł obok swojej właścicielki, przewidując jej potrzeby z niezwykłą precyzją. Milo potrafił otwierać i zamykać szuflady, drzwi i sprzęty. Mógł odzyskać upuszczone przedmioty, znaleźć szczoteczkę do zębów i nosić klucze do domu.

Oprócz tych wszystkich obowiązków, Milo zapewnił swojemu właścicielowi godność i niezależność. Opisała mi, w jaki sposób zapewnił jej pewność siebie, szczęście i towarzystwo. Być może najbardziej wzruszające było to, kiedy opisała, jak Milo pozwolił jej poczuć, że jest mniejszym ciężarem dla swojej rodziny, która wcześniej ponosiła większość odpowiedzialności za jej opiekę.

Milo rozwinął ostry i głęboki letarg, brak apetytu i zmniejszony apetyt. Jego właściciel natychmiast rozpoznał jego objawy jako nienormalne i zabrał go na ocenę do lekarza weterynarii. Labwork wykazał wyjątkowo wysoką liczbę białych krwinek. Górna granica normy dla psa wynosi około 17 000 komórek, a liczba Milo była bliska 190 000 komórek. Było to bardzo sugestywne, ale nie potwierdzające rodzaju raka zwanego białaczką.

Białaczka to termin używany do opisania nowotworów komórek krwi powstających w szpiku kostnym. Istnieje wiele różnych rodzajów białaczek, które mogą się rozwinąć u psów; rozróżnienie między podtypami może być trudne.

Kiedy zacząłem opisywać szczegóły dotyczące jego możliwej diagnozy, uderzył mnie poziom rozpaczy właściciela Milo. Chociaż większość właścicieli jest zdenerwowana, gdy dowiadują się, że u ich zwierzaka zdiagnozowano raka, poziom smutku i bólu, który widziałem na jej twarzy, znacznie przewyższył to, co uważam za „typowe”. Ta wcześniej ożywiona i pełna życia kobieta stała się wycofana i mało komunikatywna, i na ile pozwalało jej połamane ciało, utrzymywała stały kontakt z Milo.

Właściciel Milo zgodził się na pewne nieinwazyjne środki w celu postawienia diagnozy. Przeprowadziliśmy zaawansowane testy na próbkach krwi, które miały na celu zbadanie jego białych krwinek na poziomie molekularnym w celu ustalenia, czy 1) są rakowe i 2) pochodzą bezpośrednio z jego szpiku kostnego.

Dwa dni później zadzwoniłem do właścicielki Milo, aby powiadomić ją, że oba parametry testu wróciły dodatnie, potwierdzając diagnozę białaczki. Prognozy Milo były poważne, a większość psów przeżywała zaledwie kilka tygodni po postawieniu diagnozy. Leczenie oferowało około 50 procent szans na remisję, przez około 4-6 miesięcy. Bez leczenia prawdopodobnie nadal będzie spadał. Eutanazja w tym czasie nie byłaby wykluczona.

Nagle mnie to uderzyło. Milo nie był tylko twoim „przeciętnym” zwierzakiem. Milo była kimś, na kim polegała w codziennych zadaniach, i skutecznie mówiłem, że jej jedyny związek z utrzymaniem funkcji i niezależności prawdopodobnie nie będzie dostępny w ciągu zaledwie kilku krótkich tygodni.

Uderzyła mnie pokora i zakłopotanie z powodu mojej niecierpliwości w jej niezdecydowaniu i nijakim afekcie, i nauczyłem się ważnej lekcji. Byłem tak pochłonięty szczegółami technicznymi, przekonaniem o tym, co się dzieje, i przekazywaniem informacji, że straciłem z oczu znaczenie więzi, jaką dzieliła z Milo, i tego, co dla niej znaczył.

Właściciel Milo ostatecznie zdecydował, że nie będzie go dalej leczyć. Czuła, że byłoby to dla niej zbyt samolubne. Jej miłość do niego znacznie przewyższyła zależność od jego pomocy we własnym życiu. Byłem poruszony jej zdolnością do utrzymywania separacji tych dwojga. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek będę w stanie posiąść ten poziom siły i determinacji.

Mniej więcej miesiąc później otrzymałem kartkę od właściciela Milo, informującą mnie, że podjęła trudną decyzję o eutanazji go wkrótce po naszym rozstaniu.

Całkowity czas, który prawdopodobnie spędziłem na poznaniu Milo, wyniósłby mniej niż dwie godziny, ale teraz noszę ze sobą dożywotnią lekcję pamiętania, jak wyjątkowe są psy pracujące i jak nawet w najbardziej ruchliwych dniach moje obowiązki bledną w porównaniu z prace, które wykonują. Poświęcają swoje życie pomaganiu swoim właścicielom, opiekunom i opiekunom w sposób, jakiego przeciętny człowiek nie mógłby sobie wyobrazić, i nie proszą o nic w zamian.

Ilu z nas może powiedzieć to samo o swoim życiu?

image
image

dr. joanne intile

Zalecana: