Podnoszenie Poprzeczki W Leczeniu Raka Dla Zwierząt
Podnoszenie Poprzeczki W Leczeniu Raka Dla Zwierząt

Wideo: Podnoszenie Poprzeczki W Leczeniu Raka Dla Zwierząt

Wideo: Podnoszenie Poprzeczki W Leczeniu Raka Dla Zwierząt
Wideo: Wszystko co musisz wiedzieć o LEKu! 2024, Może
Anonim

Dyskusja krążyła na naszej liście onkologii weterynaryjnej w zeszłym tygodniu na temat potencjalnych dalszych opcji leczenia zwierzęcia z oczywistym końcowym stadium raka. Pacjent wcześniej zawiódł wiele standardowych protokołów chemioterapii, a także kilka, które uważam za „nie tak standardowe”.

Onkolog publikujący na listserv pytał, czy ktokolwiek z nas ma jakieś anegdotyczne terapie, które moglibyśmy zaoferować. Przyznali, że chociaż choroba zwierzęcia była rozległa i jak dotąd oporna na wszystkie wcześniej wypróbowane leki, jakość życia zwierzęcia została ogólnie uznana za dobrą i dlatego szukali porady.

Jak to jest typowe dla naszego listserv, powoli napływała miriada odpowiedzi. Pojawiły się zwykłe komunikaty: „Odniosłem sukces stosując chemioterapię xyz” lub „Pewnego razu użyłem leku xxx i miałem dobrą odpowiedź”, a ja przeczytałem ją z lekkim zainteresowaniem, aż zainteresowała mnie jedna konkretna odpowiedź.

Osoba pisząca swoją ripostę zasadniczo zadała pytanie: „Dlaczego czujemy się zmuszeni, by spróbować leczyć te przypadki w pierwszej kolejności?” Chociaż sformułowanie było nieco gwałtowne i ordynarne, przerwałem, aby rozważyć ich zapytanie.

Z jednej strony musimy wziąć pod uwagę, że bez wypróbowania nowatorskich metod leczenia i bez próby odkrycia opcji, które nigdy wcześniej nie były wykorzystywane, medycyna nigdy by się nie rozwinęła. Jeśli utrzymamy status quo, nigdy nie możemy oczekiwać postępu i nigdy nie będziemy mieć nadziei na wyleczenie.

Z drugiej strony, jeśli chodzi o zwierzęta, które nie mogą wyrazić swoich pragnień i potrzeb, plany medyczne, które niosą ze sobą ryzyko zachorowalności i/lub śmiertelności, oraz właścicieli zobowiązujących się sfinansować nasze zalecenia, jak możemy w dobrej wierze i moralności, omówić niekonwencjonalne zabiegi?

Niektórzy koledzy sugerowali, że nieoferowanie właścicielom dodatkowych opcji leczenia jest podobne do „zrezygnowania” lub „poddania się”. Czytałam te odpowiedzi z mieszanymi uczuciami i zdziwiłam się, kiedy skłaniałam się ku gniewowi, a nie zgadzaniu się z ich uczuciami.

Czy rezygnuję, gdy mówię właścicielowi „Czas przestać”, kiedy czuję, że dalsze leczenie nie tylko nie pomoże jego zwierzakowi, ale może mu zaszkodzić? Czy zbyt łatwo poddaję się, gdy pewien plan nie przynosi oczekiwanych przeze mnie rezultatów? Czy nie pracuję tak ciężko, jak niektórzy inni onkolodzy, aby pomóc moim pacjentom? Czy powinienem zawsze starać się przesuwać przysłowiową poprzeczkę? A co ważniejsze, dlaczego nie jestem zainteresowany popychaniem rzeczy dalej i dalej, kiedy moje przeczucie podpowiada mi, że wynik prawdopodobnie będzie słaby i/lub nie różni się od tego, gdybyśmy nie realizowali określonego planu?

*Czasami czuję, że będąc lekarzem mniej doświadczonym, pewniej rozmawiałam z właścicielami o możliwościach diagnostycznych i terapeutycznych. Myślę, że naprawdę wierzyłem w „system”, co oznacza, że moja wiara pochodziła z podręczników, badań naukowych i wcześniej ustalonych wskaźników sukcesu. Im więcej się nauczyłem, ćwicząc swoje rzemiosło, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że zwierzęta nie interesują się zbytnio badaniami ani podręcznikami i mają tendencję do ignorowania zasad fizjologii. Odkryłam również, że może istnieć wyraźny punkt malejących zysków, jeśli chodzi o opiekę nad zwierzętami na raka, co może, ale nie musi odpowiadać zamysłom i motywacjom ich właścicieli. W takich przypadkach przerwanie leczenia, nawet jeśli zwierzę czuje się całkowicie dobrze, jest w porządku.

Jak na ironię, zmagam się z odpowiedzią na pytanie, jak naprawdę możemy pchnąć linię postępu onkologii weterynaryjnej. Najbardziej oczywista odpowiedź leży w naszej rozpaczliwej, niekończącej się i nieskończonej potrzebie dobrze zaprojektowanych, kontrolowanych i randomizowanych badań klinicznych. Bez takich informacji wszyscy dosłownie kręcimy kołami, wydając pieniądze właścicieli i prawdopodobnie nie pomagając pacjentom na dłuższą metę.

Ale historia mówi, że niektórzy z największych pionierów medycyny działaliśmy wykorzystując tylko ich pomysły i potencjał umysłowy, bez finansowania poważnych badań naukowych. Osoby te były zazwyczaj pogardzane jako heretycy i ostatecznie karane za ich pomysłowość.

W rzeczywistości, kiedy w latach pięćdziesiątych pierwsze protokoły chemioterapii wielolekowej były początkowo sugerowane jako opcje leczenia różnych nowotworów dziecięcych, onkolodzy byli uważani za „okrutnych” i „bez serca”. Te same protokoły zrewolucjonizowały leczenie takich chorób do tego stopnia, że faktycznie doprowadziły do wyleczenia.

Oczywiście ci z nas, którzy chcą wypróbować różne terapie dla naszych pacjentów, nie powinni być spalani na stosie ani sądzeni za nasze przekonania. To, o czym musimy pamiętać w przypadku chorób terminalnych, to nasz obowiązek prowadzenia poważnej i realistycznej rozmowy z właścicielami na temat oczekiwań wszystkich i potencjalnych skutków.

Jako solowy onkolog w ruchliwym prywatnym szpitalu skierowań nie jestem w stanie projektować własnych badań ani publikować własnych anegdot. Ograniczenia, jakie napotykam, wywierając taki wpływ na mój zawód, są niezliczone. Mogę jednak wykorzystać swoje doświadczenie i własny osąd, aby pomóc właścicielom w podejmowaniu decyzji dotyczących opieki nad ich pupilami, upewniając się, że cele wszystkich są osiągane, w tym moja własna potrzeba zapewnienia, że oferuję moim pacjentom rozsądne i uczciwe opcje.

To nie czyni mnie rezygnującym, ale też nie czyni mnie pionierem. To po prostu sprawia, że jestem osobą, która zadba o to, by jakość życia zwierząt, którymi się opiekuję, była najważniejsza w każdym opracowanym przeze mnie planie leczenia.

Wizerunek
Wizerunek

Dr Joanne Intile

Zalecana: