Nie Jęcz: TNR
Nie Jęcz: TNR

Wideo: Nie Jęcz: TNR

Wideo: Nie Jęcz: TNR
Wideo: Wstawaki [30] Nie jęcz! 2024, Listopad
Anonim

Uwielbiam koncepcję TNR (trap-neuter-return) jako środka kontroli populacji. Nie jest to idealne rozwiązanie (mój głos otrzymał TNR w połączeniu z ekskluzywnym życiem w pomieszczeniach), ale wydaje się, że to najlepsze, co mamy do zaoferowania, biorąc pod uwagę impas między przytulającymi się do drzew a miłośnikami kotów. Tak więc, ryzykując (po raz kolejny) gniew na temat dzikiej przyrody, kotów i kontroli populacji, oto krótki wstęp do tego, jak ten weterynarz podchodzi do programów powrotów do pułapek:

Jasne, te programy mogą działać. Z czasem przerzedzają populacje kotów i mają potencjał, aby oszczędzić obszary wrażliwe na środowisko, jednocześnie wybijając chorych i cierpiących. Chociaż rzadko spotykam się z efektywnym zatrudnieniem TNR, nigdy nie będę narzekać na widok pułapki „Zabawy w serce” w mojej szpitalnej poczekalni.

Podobnie jak ogromny procent weterynarzy, niemal codziennie przekazuję swoje usługi za darmo lub odpłatnie – i z chęcią zrobiłbym więcej. Niemniej jednak jasne jest, że to, co robię, to tylko kropla w morzu. Ta wiedza byłaby wręcz przygnębiająca, gdyby nie fakt, że stoi przede mną ten jeden kotek, który później opuści moją obecność z mniejszym prawdopodobieństwem zarażenia się chorobą poprzez walkę i transmisję seksualną. Już samo to jest dla mnie satysfakcjonujące, ale dla reszty to za mało.

W związku z tym, kiedy myślę o programach TNR i mojej roli, czuję się jak dobroczyńca, a nie ekolog. W mojej okolicy (Południowa Floryda) TNR jest podejmowane tak nierówno, jest tak żałośnie niedofinansowane i opiera się na tak małej kadrze przepracowanych wolontariuszy, że nie może się równać z naszą populacją kotów.

Co więcej, widzę, że TNR rzadko realizuje się inteligentnie. Idealnie, TNR powinien wspierać cele środowiskowe, które powinny iść w parze z zasadami dobrostanu. Ale rzadko to robią. W rzeczywistości TNR w mojej okolicy często pomija również podstawowe zasady opieki społecznej.

A to dlatego, że w rzeczywistości większość wysiłków TNR jest taka, że są one indywidualne i samotne, polegające na ciężkiej pracy, funduszach i osobistych aspiracjach osoby poświęcającej swój czas na to zadanie. Nawet jeśli istnieje organizacja zapewniająca finansowanie, osoby łapiące i podejmujące się zapewnienia usług weterynaryjnych w celu kastracji są ostatecznie odpowiedzialne za większość decyzji dotyczących poszczególnych kotów i kolonii, którymi się opiekują.

Oto tylko próbka problemów, które widzę:

1) Ludzie, którzy łapią koty, zwykle nie chcą przenosić ich do mniej wrażliwych środowisk – lubią karmić koty i cieszyć się nimi w swoich koloniach.

2) Chociaż jako populacja w dużej mierze nie są w stanie zapłacić za opiekę zdrowotną, widzę, że niektórzy wolontariusze TNR wydają ogromne kwoty na ratowanie pojedynczych zdziczaków, zamiast wykorzystywać te fundusze na więcej pułapek i nijaki.

3) Wielu (większość moich klientów TNR) nawet odmawia eutanazji, gdy jest jasne, że jeden z kotów, które chcą, żebym wykastrował (w moim czasie i bez grosza), jest chory. Ale i tak lepiej jest je wykastrować niż z zasady odmawiać, więc tak robię.

Ostatecznie, dla większości wolontariuszy i organizacji TNR, mniej chodzi o populację i jej kontrolę, niż o poszczególne koty. I prawie nigdy nie chodzi o oszczędzanie środowiska, pomimo szalejącej debaty, którą zostałeś potraktowany kilka dni temu na tym blogu.

Ale nie obwiniam ich. To ich praca, ich pieniądze, ich czas, ich miłość – nie ekolodzy”.

Niemniej jednak chciałbym, żeby było inaczej. Oto, jak bym to zrobił i co proponuję, aby Towarzystwo Audubon i/lub American Bird Conservancy zrobiły, jeśli chcą, aby ich cele również zostały spełnione:

1) Każdy miłośnik kotów i ptaków, który ma środki i możliwości, powinien zebrać się i kupić pułapkę za 50 USD (pułapka ze stali ocynkowanej „Miej serce” działa dla mnie dobrze i widziałem je już za 30 USD na Amazon – możesz zaproponować inne sugestie w swoich komentarzach).

2) Należy podjąć wysiłki w celu stworzenia sieci weterynarzy chętnych do wykonania kastracji i kastracji po kosztach. Idealnie byłoby, gdyby fundusze organizacji ekologicznych na te działania były uzupełniane przez lokalne i krajowe środki rządowe.

3) Każde miasto Audubon lub American Bird Conservancy określiłoby idealne strefy dla TNR i relokacji oraz mobilizacji swoich żołnierzy w tych kierunkach.

4) Oczywiście koty chore lub te, które mają pozytywny wynik testu na FeLV lub FIV, zostaną poddane eutanazji.

5) Obywatele są zachęcani do wydawania 25 dolarów na certyfikaty Audubon lub American Bird Conservancy w celu wypłoszenia lub kastracji miejscowych bezpańskich bezdomnych. Najlepiej byłoby, gdyby skierowano ich do stref relokacji dla tych bezdomnych.

Ptaki i miłośnicy dzikiej przyrody na podwórku muszą poświęcać czas, energię i pieniądze tam, gdzie są ich usta. To nie jest rozwiązanie dla miłośnika kotów – to każdy, kto kiedykolwiek miał powód do narzekania. Głosuję za przestaniem marudzić. Jeśli Cats Indoors (chlubna kampania PR prowadzona przez American Bird Conservancy) nie wystarczy (a nie wystarczy), to miłośnicy ptaków, tacy jak ja, muszą zrobić kolejny krok i odpracować swoje tyłki, tak jak robią to moi klienci TNR.

Zalecana: