Kiedy „nie Robienie Krzywdy” W Medycynie Weterynaryjnej Może Oznaczać Nie Robienie Niczego
Kiedy „nie Robienie Krzywdy” W Medycynie Weterynaryjnej Może Oznaczać Nie Robienie Niczego
Anonim

Primum non nocere to łacińska fraza, która tłumaczy się jako „najpierw nie szkodzić”. To jest fundamentalne przekonanie zakorzenione w lekarzach, że bez względu na sytuację, naszym głównym obowiązkiem jest pacjent.

Pochodzenie powiedzenia jest niepewne. Analizując przysięgę Hipokratesa, słowa wypowiadane przez lekarzy, gdy są oni zaprzysiężeni w praktyce medycznej, znajdujemy wyrażenie „powstrzymać się od czynienia jakiejkolwiek szkody”. Choć bliskie wnioskowania, wyrażenie to nie ma wpływu związanego z zapewnieniem, że pierwszą i najważniejszą kwestią jest pacjent.

Ostatecznie „najpierw nie wyrządzać krzywdy” oznacza, że w niektórych przypadkach lepiej nie robić czegoś lub nawet nie robić nic, niż stwarzać niepotrzebne ryzyko.

Medycyna weterynaryjna nie jest wyjątkiem od zasady primum non nocere. Jak wszyscy lekarze, ode mnie oczekuje się przede wszystkim dbania o dobro moich pacjentów. Jednak, co jest charakterystyczne dla mojego zawodu, moi pacjenci są własnością ich właścicieli, którzy są osobami odpowiedzialnymi za decyzje dotyczące ich opieki.

Można by argumentować, że medycyna to medycyna niezależnie od gatunku. Pacjenci w stanie krytycznym wymagają stabilizacji. Chorzy pacjenci potrzebują środków zaradczych. Cierpiący pacjenci potrzebują ulgi. Dosłowne tłumaczenie cytatu nie stanowi problemu. Trudności pojawiają się, gdy właściciel kwestionuje moją zdolność do opieki nad pacjentami lub gdy niespodziewanie proszą o zabiegi, które moim zdaniem nie są w najlepszym interesie ich pupila.

Na przykład, większość psów z chłoniakiem jest często diagnozowana „przypadkowo”, co oznacza, że ich właściciele (lub weterynarze lub groomerzy) wykrywają powiększenie węzłów chłonnych, ale poza tym zwierzęta zachowują się zupełnie normalnie w domu i czują się dobrze.

Niektóre psy będą miały niewielkie objawy kliniczne związane z chłoniakiem, a jeszcze mniejsza podgrupa będzie wyjątkowo chora w momencie diagnozy. Koty z chłoniakiem wydają się częściej wykazywać oznaki choroby, a ich diagnozę zwykle stawia się na dość zaawansowanym stadium choroby.

Pacjenci, którzy są „samowystarczalni” – co oznacza, że jedzą i piją samodzielnie, są aktywni i energiczni – znacznie częściej reagują na leczenie i znacznie rzadziej doświadczają niepożądanych skutków ubocznych w porównaniu z osobami chorymi. Dlatego znacznie łatwiej jest polecić zabiegi właścicielom zwierząt, które nie wykazują żadnych objawów związanych z diagnozą, niż tym, którzy są. Moja pewność dobrego wyniku w takim przypadku jest wysoka, a moja troska o wyrządzenie krzywdy temu zwierzakowi jest minimalna.

W przypadku chorych pacjentów zdecydowanie zmagam się ze frazesami wiedzy „ile to za dużo?” i „kiedy powiedzieć kiedy?” Mój logiczny umysł rozumie, że jeśli nie spróbujemy leczyć podstawowego raka, pacjent nie ma szans na poprawę. Jednak właśnie wtedy pojawia się w mojej głowie koncepcja primum non nocere.

Jeśli kodeks etyczny, którego przysięgłem przestrzegać, mówi mi, że nie powinienem opowiadać się za niczym, co mogłoby wyrządzić krzywdę moim pacjentom, jak mogę określić, co jest uzasadnione, a co przekracza granicę?

Mój mentor podczas mojej rezydencji często mówił: „Musisz rozbić kilka jajek, żeby zrobić omlet”. Choć sformułowanie może wydawać się banalne, przesłanie do domu było proste: będą chwile, kiedy pacjenci zachorują bezpośrednio z powodu decyzji, którą podjąłem w sprawie ich opieki.

Oczywiście obserwuję również przeciwny koniec spektrum: właściciele, którzy szukają aprobaty, aby nie iść naprzód z leczeniem, nawet jeśli dobry wynik byłby prawie pewny.

Spotkałem wiele psów z kostniakomięsakiem, których właściciele odmawiają amputacji, ponieważ obawiają się, że ta operacja zrujnuje jakość życia ich pupila. Siedziałem przed niezliczoną liczbą właścicieli, którzy zdecydowali się ominąć chemioterapię dla swoich zwierząt z chłoniakiem z obawy, że ich życie będzie nieszczęśliwe podczas leczenia. Poddałem eutanazji zwierzęta, w przypadku których byliśmy podejrzliwi co do diagnozy raka, ale nie podjęliśmy wystarczających prób udowodnienia, ponieważ właściciele martwią się o to, przez co ich zwierzę „przejdzie” podczas testów.

Jako weterynarz interpretuję primum non nocere z pewnym akcentem. Powiem właścicielom: „Tylko dlatego, że możemy, nie oznacza, że powinniśmy”.

Postępy w medycynie weterynaryjnej dają możliwości leczenia chorób wcześniej uważanych za nieuleczalne. Mamy specjalistów z niemal każdej możliwej do wyobrażenia dziedziny. Możemy umieścić zwierzęta na wywietrznikach. Możemy wykonać resuscytację krążeniowo-oddechową. Możemy usunąć narządy, a nawet przeszczepić nerki. Możemy wykonać diurezę. Możemy dawać transfuzje. I tak, możemy nawet podawać zwierzętom chemioterapię na raka.

Wszystkie te postępy sprawiają, że rozważam moją radę: „tylko dlatego, że możemy, czy to znaczy, że powinniśmy?” Jak zdecydować, czy leczenie pacjenta jest bardziej szkodliwe niż nieleczenie go? Jeśli chodzi o opiekę zdrowotną u zwierząt domowych, kto ostatecznie definiuje „szkodzenie”? Odpowiedź nie jest łatwa i jestem pewien, że nie tylko ja zmagam się z tym pytaniem.

Moja odpowiedzialność i szkolenie mówią mi, że moim zadaniem jest być najlepszym adwokatem mojego pacjenta, nawet jeśli oznacza to niezgadzanie się z decyzjami właściciela; nawet jeśli wiem, że mogę zrobić więcej, ale nie mogę zrobić z powodu zewnętrznych ograniczeń nałożonych na mnie.

Nawet jeśli oznacza to, że nie tylko najpierw nie robię krzywdy, ale też nic nie robię.

Wizerunek
Wizerunek

Dr Joanne Intile

Zalecana: