Spisu treści:

Czy Absolutna Uczciwość Weterynarza Ratuje Mniej życia Zwierząt?
Czy Absolutna Uczciwość Weterynarza Ratuje Mniej życia Zwierząt?

Wideo: Czy Absolutna Uczciwość Weterynarza Ratuje Mniej życia Zwierząt?

Wideo: Czy Absolutna Uczciwość Weterynarza Ratuje Mniej życia Zwierząt?
Wideo: Najgorsi Rodzice W Świecie Zwierząt 2024, Listopad
Anonim

Nie ma lepszego przykładu na udowodnienie, że weterynaria może być zarówno sztuką, jak i nauką, niż wymiana między weterynarzem a właścicielem zwierzęcia w obliczu kryzysu.

Sposób, w jaki weterynarz radzi sobie z tymi kluczowymi momentami, może mieć znaczenie dla ostatecznego leczenia pacjenta – lub nie. Zazwyczaj wszystko sprowadza się do 1) tego, jak dobrze te strony się znają, 2) zaufania, jakie właściciel zwierzaka pokłada w swoim zawodzie oraz 3) umiejętności interpersonalnych weterynarza.

Ten ostatni punkt jest dotknięty złożoną mieszanką tak wielu drobnych zmiennych, że nie można śmiało powiedzieć, że przyziemne problemy, takie jak spożycie kofeiny przez weterynarza, presja czasu, zbyt małe śniadanie i milion innych drobnych stresów, mogą wpływać na wynik interakcji.

Ale to nie był mój problem podczas jednej ze stresujących wizyt u klienta w zeszłym tygodniu. Był to raczej fakt, że nie zdobyłem jeszcze zaufania zupełnie nowego klienta – i uświadomiłem sobie, że nie znam go zbyt dobrze.

Oto historia:

Chociaż zawsze namawiałem czytelników Dolittlera do szukania drugich opinii od specjalistów, widzę więcej niż mój sprawiedliwy udział w przypadkach, które mają miejsce w drugiej kolejności. W tym przypadku jednak żaden specjalista nie był potrzebny.

Był to pies geriatryczny, którego ciężka choroba skóry doprowadziła do straszliwego urazu ogona. Odsłonięte kości, więzadła i nerwy na środku jego długiego ogona zostały brutalnie (ale skutecznie) zabandażowane przez właściciela.

Po zdjęciu bandaża i odkryciu urazu pomyślałem, że jego właściciel może uderzyć o podłogę. Była tak zrozpaczona tą sytuacją, że trochę nie wiedziałem, jak ją skutecznie uspokoić.

Być może zrobiłem więcej urazu niż powinienem, mając zamiar wyjaśnić każdy szczegół długiego i prawdopodobnie nieskutecznego leczenia (ogony goją się słabo, szczególnie u psów, których podstawowe schorzenia skóry mogą zająć tygodnie, zanim się ustąpi)

Być może zbyt szybko zarekomendowałem amputację ogona jako lepsze rozwiązanie niż powolne, stresujące i wątpliwe odzyskiwanie zniekształconego ogona

Być może przytłoczyłem ją moim wyjaśnieniem autotraumatycznego stanu psa jako potencjalnie niszczycielskiego zachowania, które może wymagać obroży elektronicznej na tygodnie lub dłużej

Być może przestraszyłem ją moim wyjaśnieniem, że jeszcze nie zajęliśmy się skórą psa i innymi problemami fizycznymi, zwłaszcza jego zaawansowanymi problemami ortopedycznymi – nie wspominając o problemach wewnętrznych, które możemy znaleźć, ponieważ ten pies nigdy nie wykonał kompleksowej pracy laboratoryjnej

W każdym razie, kiedy łzy właścicielki w końcu napełniły się łzami pod koniec tej dyskusji, wiedziałam, że posunęłam się za daleko. Ten wrażliwy właściciel wymagał delikatniejszej obsługi, niż się spodziewałem. Następną rzeczą, którą wiedziałem, była rozmowa o eutanazji.

Nagle byłem bardzo zdezorientowany, nie zdając sobie sprawy, że uderzyłem ją tak mocno w głowę wszystkimi moimi zimnymi, twardymi faktami. Pomyślałem, że wszystkie moje punkty przedstawiłem ostrożnie i optymistycznie. W końcu ostatni weterynarz tego psa zostawił mi czystą kartę, z którą mogłem zrobić tak wiele, że byłem podekscytowany, że mogę zacząć naprawiać tego psa.

Ale zamiast tego zostawiłam ją w poczuciu, że cała praca, która będzie wymagana, może być zbyt duża dla jej trzynastoletniego psa. W jakiś sposób mój entuzjazm do uzdrowienia jej psa opadł. Przeciążyłem ją moją niezwykłą szczerością i długą dyskusją, coś, czego dawny weterynarz jej psa nigdy nie zrobił.

Na początku myślałem, że to pieniądze. Jednak po wyjaśnieniu, że wszystko pójdzie dobrze poniżej tysiąca dolarów, zapewniła mnie, że problemy finansowe były przypadkowe. Martwiła się po prostu, że jej pies będzie musiał cierpieć… może za nic.

Wtedy zmieniłem taktykę i cofnąłem się tak mocno, jak tylko mogłem, zapewniając ją, że nie musimy podejmować żadnych pochopnych decyzji. Oczyśćmy ranę, zabandażujmy ją, wróćmy do domu na Rimadyl i antybiotyki i porozmawiamy o tym po weekendzie. Zaprosiłem ją nawet do Dolittlera, aby mogła zapoznać się z zaleceniami i dyskusjami, w które obecnie wchodzi większość weterynarzy.

I tak, historia ma szczęśliwe zakończenie. Choć wciąż niechętnie amputuje ogon, jest asem w bandażowaniu go. Rozumie, że może to potrwać miesiące i że może nadal trzeba zejść, ale czuje się bardziej komfortowo z tą koncepcją.

Dlaczego więc nagła zmiana serca? Chciałbym myśleć, że sprowadza się to do Dolittlera, ale nie sądzę, żebym mógł przypisać sobie zasługi. Weekend na lekach przeciwbólowych przekonał właścicielkę, że jej pies nadal może bawić się w parku i cieszyć się życiem. Przypisz to do ratującej życie mocy bardzo podstawowej opieki zdrowotnej… pomimo brutalnej uczciwości.

Czasami wymaga to potężnej dawki tego materiału… a czasami musimy zmniejszyć to o kilkadziesiąt decybeli. Uczciwość może być w niektórych przypadkach najlepszym lekarstwem, ale jestem teraz przekonana, że może też zabić.

Zalecana: