Co Się Dzieje, Gdy Rak Zwierząt Nie Jest Leczony?
Co Się Dzieje, Gdy Rak Zwierząt Nie Jest Leczony?

Wideo: Co Się Dzieje, Gdy Rak Zwierząt Nie Jest Leczony?

Wideo: Co Się Dzieje, Gdy Rak Zwierząt Nie Jest Leczony?
Wideo: Rak piersi: leczenie [36'6] 2024, Może
Anonim

„A co się stanie, jeśli nic nie zrobimy?”

Jest to naturalne pytanie, które należy zadać, gdy przedstawia się wiele opcji leczenia zwierzęcia, u którego niedawno zdiagnozowano raka.

Aby podjąć jak najbardziej świadomą decyzję, jaki jest właściwy wybór dla ich towarzysza, łatwo zrozumieć, że niezależnie od rodzaju nowotworu właściciele muszą znać teoretyczne wybory, które mają pomóc ich zwierzakowi żyć dłużej, oraz alternatywę co może się stać, jeśli nie zostanie podjęta dalsza terapia.

Potrafię docenić, dlaczego właściciel chciałby wiedzieć o opcji „co jeśli nic nie robimy” i jestem zaskoczony, jeśli nie pojawi się to w pewnym momencie podczas konsultacji. Oczywiście są właściciele, którzy po prostu chcą zrobić wszystko, co możliwe dla swoich pupili, ufając mojej opinii i/lub doświadczeniu. W wielu z tych przypadków często stwierdzam, że zalecam protokoły chemioterapii na podstawie teoretycznej, a nie na podstawie informacji opartych na dowodach i to prawie tak, jakbyśmy wyruszali w podróż w nieznane.

Prawdę mówiąc, jak wspomniano w artykule z zeszłego tygodnia, bardzo trudno jest mi przewidzieć, jaki może być wynik dla psów i kotów, które nie przechodzą leczenia. Niewiele badań weterynaryjnych koncentruje się na tym, co dzieje się z nieleczonymi przypadkami, a te, które to robią, są często ograniczone w informacjach uzupełniających, więc wnioski są nieco niejasne.

Badania są na ogół zaprojektowane tak, aby koncentrować się na planie terapeutycznym mającym na celu przedłużenie oczekiwanej długości życia lub określenie czasu progresji choroby. Parametry te są często podawane w postaci bezwzględnych czasów trwania, zamiast porównywania wyników dla zwierząt leczonych z wynikami dla zwierząt nieleczonych. Najlepiej byłoby, gdyby badania obejmowały grupę kontrolną pacjentów otrzymujących placebo lub przynajmniej grupę zwierząt nieotrzymujących dalszej terapii, z wystarczająco długim czasem obserwacji dla grupy nieleczonej, aby wyniki były znaczące. Ponieważ w większości badań brakuje odpowiednich grup kontrolnych, często trudno jest stwierdzić, czy leczenie naprawdę przynosi korzyści.

Istnieją pewne przypadki, w których omawiam możliwość ścisłego, uważnego monitorowania zamiast kontynuowania leczenia. Zwykle polega to na zalecaniu comiesięcznych badań fizycznych i okresowej pracy laboratoryjnej oraz badań obrazowych w celu zbadania nawrotu i/lub rozprzestrzeniania się choroby. Pomimo moich zaleceń, rzadko zdarza się, aby właściciele przeprowadzali ze mną badania ściśle obserwacyjne, co również utrudnia mi zorientowanie się, co dzieje się w przypadkach, gdy nie prowadzi się ostatecznego leczenia.

Kiedy właściciele decydują się na staranne monitorowanie bezpośrednio ze mną, bardzo doceniam ich wysiłki i ufam mojej opiece. Zawsze jestem szczera wobec właścicieli. Daję im do zrozumienia, że nie jestem od zawsze onkologiem weterynarii i pomimo tego, że może brakować mi kilkudziesięciu lat doświadczenia niektórych moich kolegów, zawsze jestem chętny do dalszego poszerzania swojej wiedzy. Nawet jeśli zwierzęta są tylko monitorowane pod kątem ich choroby, mogę wiele nauczyć się na podstawie ich statusu.

Nawet jeśli mam nieleczone zwierzęta do obserwacji, ponieważ zmieniłem miejsce pracy jako onkolog weterynaryjny trzy razy w okresie krótszym niż siedem lat, nie byłem zlokalizowany w jednym obszar geograficzny przez wystarczająco długi okres, aby zapewnić odpowiednie długoterminowe działania następcze w tych przypadkach. Ale wierzę, że można się czegoś nauczyć od każdego pacjenta, który przechodzi przez drzwi naszego szpitala, i naprawdę doceniam możliwość bycia częścią ich opieki, czy to ostatecznej, paliatywnej, czy po prostu uważnego obserwowania ich z biegiem czasu.

Często mówię właścicielom, że najlepszym sposobem na przeprowadzenie ich przez to, co się stanie, jeśli nie zdecydują się na dodatkowe leczenie, jest często ich weterynarz podstawowej opieki zdrowotnej. Często są to osoby, które mają najwięcej dalszych informacji w takich przypadkach i mogą dostarczyć dokładniejszych informacji o tym, jak sprawy mogą się potoczyć.

Naprawdę doceniam, gdy właściciele informują mnie o tym, jak ich zwierzak radzi sobie od tygodni do miesięcy (lub w rzadkich przypadkach nawet lat) po tym, jak zobaczyłem je na pierwszej wizycie, chociaż nie przystąpiliśmy do bardziej zdecydowanego leczenia, a ja weterynarz nie badał ich w międzyczasie. Właściwie wiele się uczę z takich przypadków i mogę wykorzystać te informacje, aby pomóc innym właścicielom w podejmowaniu decyzji o tym, co jest dobre dla ich zwierząt, gdy podobna sytuacja pojawi się w przyszłości.

Innymi słowy, nigdy nie biorę tego do siebie, gdy właściciel mówi mi: „Powiedziałeś, że Fluffy nie przeżyje dłużej niż trzy miesiące, a oto mamy dziesięć miesięcy od operacji i świetnie sobie radzi!”

I zazwyczaj właściciele też nie.

image
image

dr. joanne intile

Zalecana: