Spychanie Zwierząt Domowych: Jak Ten Weterynarz Radzi Sobie Z „gorą”
Spychanie Zwierząt Domowych: Jak Ten Weterynarz Radzi Sobie Z „gorą”

Wideo: Spychanie Zwierząt Domowych: Jak Ten Weterynarz Radzi Sobie Z „gorą”

Wideo: Spychanie Zwierząt Domowych: Jak Ten Weterynarz Radzi Sobie Z „gorą”
Wideo: Nebraska retiree uses earths's heat to grow oranges in snow 2024, Grudzień
Anonim

Jeśli zgadłeś, że ten post poruszałby temat kastrowania zwierząt domowych, gdy są w rui… byłbyś na miejscu.

Jeśli przegapiłeś moje inne tyrady na ten temat, najpierw wyjaśnię: Koty w rui łatwo się zmieniają. Psy w rui – zwłaszcza starsze, dużych ras i/lub tłuste – mogą okazać się koszmarem dla każdego weterynarza (nawet najbardziej doświadczonego wśród nas).

To prawda, że nigdy nie zamierzałem wypłoszyć psa w rui. Właściwie jedyny raz, kiedy to robię, to wtedy, gdy z zewnątrz nie jest oczywiste, że faktycznie jest „w sezonie”. Ilekroć podejrzewam, że suka jest w rui (przy okazji, uwielbiam używać słowa b w kontekście medycznym), robię wszystko, aby upewnić się, że nie otworzę jej, dopóki nie skonsultuję się z właścicielem.

W przypadku, gdy właściciel wydaje się wiedzieć dokładnie, kiedy miała miejsce ostatnia ruja zwierzęcia, zwykle wierzę mu na słowo. Jeśli jednak nietknięty pies w szpitalu wydaje się wariować z jej powodu, też uwierzę na słowo.

W tych wątpliwych przypadkach zazwyczaj wykonuję cytologię pochwy (delikatnie zeskrob kilka komórek z pochwy i zbadaj je pod mikroskopem). Jeśli pojawienie się tam komórek sugeruje, że może dojść do rui – szczególnie u dużego psa lub psa z nadwagą – odraczam operację.

więc wiesz, nie wszystkie psy krwawią, gdy są w rui (jest to nazywane „cichym rujem”). Nie wszystkie psy przychodzą na sezon za grosze co sześć miesięcy (tak jak powinny). I nie wszyscy właściciele wiedzą, kiedy ich psy jeździły na rowerze (tak, wiem, że to brzmi dla ciebie dziwnie, ale to norma wśród moich klientów).

Ale niestety nawet cytologia pochwy może nie być pomocna. To, co się kończy, jest oczywiste: otwieramy je tylko po to, by odkryć, że ich macica jest większa niż mogłaby być w innym przypadku. Zauważamy przekrwione naczynia krwionośne w więzadłach i wzdłuż trzonu macicy. A chusteczki, które planowaliśmy wyciąć? Mają tendencję do zgrywania.

To nie jest zabawne.

Ale jaka jest moja alternatywa? Zszyć ją i odesłać do domu?

Nie. Standardem opieki jest mimo wszystko wykonanie zabiegu. Nie znam żadnego weterynarza, który przerwałby zabieg, gdy brzuch jest już naruszony.

Właściciel trzyletniego rottweilera, którego spryskałem w tym tygodniu, nie zgodził się jednak z tym. Jest zła, że i tak postanowiłem wypłoszyć jej psa. Ponieważ wcześniej wyjaśniłem, że nie chcę sterylizować jej dużego psa z nadwagą, gdy jest w rui (i poprosiłem ją, aby dopilnowała daty ostatniej rui przed operacją), była zszokowana, że to zrobię i zła, że ona nie dałem szansy na odmowę, gdy zdałem sobie sprawę ze stanu rzeczy.

U podstaw tego problemu, podobnie jak w przypadku większości problemów z klientami weterynarii, leży komunikacja. Właściciel był niedostępny telefonicznie zaraz po zabiegu. Przyjechała tak późno, aby odebrać psa tego dnia, że nie byłem już obecny, aby wyjaśnić sytuację. Nie zadzwoniłem do niej wieczorem, aby upewnić się, że zrozumiała, że i tak trzeba przeprowadzić spryskiwanie (powinienem). Nie była dostępna pod telefonem następnego dnia - musiałem zostawić wiadomość.

Okazuje się, że dwa dni później dowiaduję się, że ona też jest zła z powodu czasu, w którym wykonałem zabieg (późna pora lunchu). Twierdzi, że zapewniłem jej psu „niestandardową opiekę”, sterując ją w rui… i późno w ciągu dnia. Chociaż poinformowano ją, że musieliśmy opóźnić procedurę jej psa, aby spędzić trzy godziny na operacji w nagłych wypadkach (pies, który został kopnięty w twarz przez konia), nie uważała, że to wystarczający powód.

Za pośrednictwem poczty głosowej zaproponowałem, że spotkam się z psem, jeśli nie czuje się dobrze (pomyślałem, że to może być problem i oczywiście byłem bardzo zaniepokojony). Okazuje się, że pies jest cichy, ale poza tym ma się dobrze. To właściciel, który jest na parze i nieszczęśliwy.

Czasami wydaje mi się, że po prostu nie mogę wygrać. Wykonałam kawał dobrej roboty najlepiej jak potrafiłam, ponieważ nie dołożyłam wszelkich starań, aby zakomunikować komplikację (która w żaden sposób nie przeszkodziła w powodzeniu zabiegu, ale z pewnością zasługiwała na wyjaśnienie) klientka była niezadowolona. To prawda, wygląda na to, że mogła być niezadowolona bez względu na to, co zrobiłem, biorąc pod uwagę stan jej cierpienia po godzinie 13:30.

Jakby nie wystarczyło spłukanie grubych rottweilerów w rui… zabieranie większej ilości ciepła od właścicieli to czasem nasz los. I to jest w porządku… chyba… tak długo, jak pisząc o tym, mogę raz na zawsze pozbyć się tego stresu.

Zalecana: