O Polityce „znaczników Wścieklizny” I Licencjonowania Zwierząt Domowych (Część 2: Policja Weterynaryjna)
O Polityce „znaczników Wścieklizny” I Licencjonowania Zwierząt Domowych (Część 2: Policja Weterynaryjna)

Wideo: O Polityce „znaczników Wścieklizny” I Licencjonowania Zwierząt Domowych (Część 2: Policja Weterynaryjna)

Wideo: O Polityce „znaczników Wścieklizny” I Licencjonowania Zwierząt Domowych (Część 2: Policja Weterynaryjna)
Wideo: Wścieklizna 2024, Może
Anonim

Nie jestem przedstawicielem prawa i nie jestem wyszkolonym poborcą podatkowym. Nie mam ochoty odgrywać żadnej roli w normalnym toku mojego życia weterynaryjnego. A jednak skutecznie nakazuje mi się działać jako de facto policja dla psów wiele razy dziennie, kiedy wyjaśniam zasady i procedury dotyczące pozwoleń na zwierzęta domowe moim zdezorientowanym klientom.

Nie daje mi to pieniędzy – i zdecydowanie żadnych przyjaciół – ale nie byłoby dobrze zostawiać moich klientów w ciemności w tej sprawie. Nie wtedy, gdy grzywny za złagodzenie koncesji mogą rozciągać się na zastawy na twoim domu w mojej gminie.

Do tego dochodzi fakt, że weterynarze w mojej okolicy są zmuszeni przez konkurencję, historyczne oczekiwania i ograniczenia infrastrukturalne do działania jako agencja tagów hrabstwa.

Chociaż mamy możliwość rezygnacji z tej roli, oznacza to, że nasi klienci muszą udać się do jedynego nieweterynaryjnego punktu sprzedaży tagów w całym [dużym] hrabstwie (na przykład w lokalizacji przemysłowej). Ponieważ każdy szpital weterynaryjny zawsze miał pełnić tę funkcję, rozwścieczyłoby to naszych klientów, gdybyśmy nagle odmówili oferowania metek i zmusili ich do pójścia gdzie indziej.

Co więcej, rezygnacja z pełnienia funkcji agencji tagów znacznie zmniejszyłaby przychody z licencji dla gmin takich jak moja. Co by się stało z naszym schronieniem finansowanym z licencji? Wzdrygam się na myśl.

Ale nasze gminy, tak niedofinansowane, jak wiele z nich, mają sposób na pogorszenie sytuacji wszystkich zaangażowanych – między innymi:

Co kilka miesięcy kolejny kawałek tortu mojego klienta jest traktowany mnóstwem nastygramów. Do skrzynek pocztowych docierają wiadomości z gminy z wiadomościami o grzywnach od 60 do 180 dolarów. Są one zwykle skierowane do klientów, których zakupy tagów nastąpiły pod koniec tego roku. Ale czasami tak nie jest. Brudny system baz danych w hrabstwie Miami-Dade jest taki, że od czasu do czasu cytuje się nawet osoby, które są na czas.

W tym roku sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej: wszyscy moi pacjenci, których regularnie zaplanowane szczepionki przeciwko wściekliźnie uznano za „nie w najlepszym interesie” (czy to dlatego, że byli chorzy, starożytni, czy też cierpieli na wcześniejsze reakcje poszczepienne) również otrzymali cytaty.

Tutaj się denerwuję – bardzo zły. Nie wystarczy, że muszę wyjaśniać prawo, rozpatrywać skargi klientów i pomagać w rozwiązaniu tych problemów. Muszę teraz wyjaśnić władzom, że nie mogą wymagać szczepień u chorych zwierząt.

To denerwujące – wystarczająco, by zagotować mi krew i sprawić, że chcę nieuczciwie wysłać akty zgonu hrabstwa zamiast opłat licencyjnych (to jeden ze sposobów rezygnacji po wejściu do systemu).

Chcesz wiedzieć, jak bardzo lekarze weterynarii nienawidzą systemu? Weź pod uwagę, że na niedawnym spotkaniu weterynaryjnym zapytałem, ilu z obecnych licencjonowało własne zwierzęta. Jedna ręka została podniesiona. A ona właśnie przeprowadziła się w te okolice. Liczby.

****

Dzisiaj w poście DailyVet: Szampon czy nie szampon…

Zalecana: