Dlaczego Twój Weterynarz Nie Poleca Ubezpieczenia Zdrowotnego Zwierząt Pet
Dlaczego Twój Weterynarz Nie Poleca Ubezpieczenia Zdrowotnego Zwierząt Pet

Wideo: Dlaczego Twój Weterynarz Nie Poleca Ubezpieczenia Zdrowotnego Zwierząt Pet

Wideo: Dlaczego Twój Weterynarz Nie Poleca Ubezpieczenia Zdrowotnego Zwierząt Pet
Wideo: #21 Pasożyty, zwierzęta i ludzie, czyli co nas gryzie. Z weterynarzem o rzeczach ważnych 2024, Listopad
Anonim

Dr PATRICIA KHULY

16 lutego 2009

OK, więc to tylko sprośny tytuł. Twój weterynarz może polecić ubezpieczenie zdrowotne dla zwierząt. Tak, więc to jest… hmm… nas dwoje.

Dobra, może przesadzam. Oczywiste jest, że weterynarze coraz częściej kupują ubezpieczenie zdrowotne zwierząt. W obliczu bardzo chorych pacjentów, których właściciele mają dla nich polisy ubezpieczeniowe, odetchniemy z ulgą. Z naszego doświadczenia wynika, że klienci ci chętniej akceptują nasze zalecenia dotyczące leczenia swoich pupili. Coraz więcej z nas postrzega ubezpieczenie zdrowotne zwierząt jako pozytywny wpływ na opiekę nad pacjentem – nie wspominając o ostatecznych wynikach. Jednak nawet ci z nas, którzy całym sercem ją popierają, mają tendencję do lekceważenia tego tematu, jakbyśmy mieli świadomość, że powinniśmy uważać na to, czego sobie życzymy. Niech Bóg broni, aby niebieski dżin w butelce odwrócił się i ugryzł nas w tyłek, gdy zostanie uwolniony.

Ubezpieczenie zdrowotne zwierząt to coś, co weterynarze mają wiele powodów do rozważenia; po prostu branża ubezpieczeń zdrowotnych zwierząt życzy sobie, abyśmy robili to częściej i z większym zaangażowaniem. Chcieliby, abyśmy polecali konkretne plany, nosili broszury w naszych poczekalniach, dedykowali pracownika jako „przedstawiciel ubezpieczeniowy”, pytali o ubezpieczenie za każdym razem, gdy jest umówione spotkanie lub przyjeżdża klient itp. Tak mówi długo oczekiwany raport wydany w styczniu tego roku – w sam raz na weterynaryjny moloch, jakim była Konferencja Weterynaryjna w Ameryce Północnej w Orlando.

Mój harmonogram jest taki, jaki jest, właśnie skończyłem go czytać w ten weekend. Zatytułowany „Przewodnik weterynarza po ubezpieczeniu zdrowotnym zwierząt domowych: W jaki sposób ubezpieczenie zwierząt wpływa na praktykę, klienta i pacjenta, całkiem nieźle wyjaśnia, dlaczego ubezpieczenie zwierząt poprawia opiekę nad naszymi pacjentami i wspiera nasze słabnące wyniki, jednocześnie mocno nalegając, aby ubezpieczenie zwierząt domowych absolutnie nie wprowadzało widma zarządzanej opieki.

Wracając do tego niebieskiego dżina… zarządzana opieka jest tym, czego boją się weterynarze. Więcej niż nowa pandemia parwowirusa lub kocia ptasia grypa, lekarze weterynarii w praktyce zajmującej się małymi zwierzętami odczuwają ogromny niepokój, że ubezpieczenie zdrowotne zwierząt domowych pewnego dnia zbliży się do ludzkich HMO i PPO. Skąd wzięliśmy ten pomysł? Kiedy ostatnio bezkarnie przedzierałeś się przez system opieki zdrowotnej ludzi? Autorzy tego raportu w NCVEI (Krajowej Komisji ds. Weterynaryjnych Zagadnień Gospodarczych) całkowicie odrzucają tę możliwość. Na czteropunktowej liście przysięgają, że ubezpieczenie zdrowotne zwierząt, takie jak ubezpieczenie dentystyczne, nigdy nie trafi do HMO. A jeśli model dentystyczny nie trafił do zarządzanej opieki, dlaczego wersja weterynaryjna?

Wielu z nas nadal się boi, że ludzki model opieki zdrowotnej może jechać na koniu trojańskim, który z pozoru wygląda jak ubezpieczenie samochodu od zębów. Przynajmniej jest to powszechna wymówka, aby skutecznie zrezygnować z ubezpieczenia zdrowotnego zwierząt domowych jako przedmiotu egzaminu. Ale jest więcej problemów. Nawet ci z nas, którzy przeszli melodramat zarządzanej opieki, mają powód do rozważenia następujących punktów:

a) Przeforsowanie ubezpieczenia nie jest moją pracą – czy to tandetne?

b) Nie jestem ekspertem w ubezpieczeniach, więc jak mogę poprzeć jeden plan?

c) Sprzedawanie tych produktów leży w gestii firm zajmujących się ubezpieczeniami zdrowotnymi zwierząt domowych – dlaczego miałbym wykonywać ich pracę za nich?

d) Jeśli polecam plan, a moi klienci nie są zadowoleni, jak to na mnie wpłynie?

e) Dlaczego mam poświęcać czas na omówienie ubezpieczenia, skoro nic za to nie dostaję?

f) Wszystkie powyższe.

Nie mam punktów od a) do f). Rozumiem. Walczę z tymi samymi racjonalnymi argumentami. Ale nadal aktywnie polecam ubezpieczenie zdrowotne zwierząt domowych. Dlaczego? Uważam, że jeśli wierzę, że ubezpieczenie zdrowotne zwierząt domowych jest czymś, co w sumie pomaga moim klientom uzyskać lepszą opiekę (co ta publikacja pomaga wyjaśnić dzięki przydatnym danym i podobieństwom do modelu ludzkiej stomatologii), to jako weterynarza jestem obowiązek poruszenia tej kwestii.

Mimo to zdaję sobie sprawę, że moi amerykańscy koledzy są bardzo niechętni, o wiele bardziej niż w innych krajach. Biorąc pod uwagę to odkrycie, naprawdę wydaje się, że jest to model HMO, w którym weterynarze załamują ręce z niepokoju. Jednak jest dla mnie również jasne, że ubezpieczenie zdrowotne zwierząt domowych nigdy nie wejdzie do głównego nurtu w ciągu następnej dekady bez pomocy lekarzy weterynarii. Dlatego z zadowoleniem przyjmuję tę publikację. Pomimo podejrzanie olśniewającego podejścia do ubezpieczenia zdrowotnego zwierząt domowych, imponujących zaleceń dotyczących interwencji w praktykach weterynaryjnych i zwolenników branży ubezpieczeniowej dla zwierząt domowych, muszę przyznać, że w końcu, jeśli jest legalnie zbadane, niezależnie napisane i całkowicie wiarygodne, jest jeszcze jednym rzeczywiste narzędzie pomagające weterynarzom ominąć czynnik „obrzydliwości” zarządzanej opieki.

Na razie jednak spór między weterynarzami a branżą ubezpieczeń zdrowotnych zwierząt nie słabnie. Ta saga ma więcej niuansów niż powieść Henry'ego Jamesa. Ale jestem optymistą, widzę szczęśliwe zakończenie, które rozwinie się gdzieś w ciągu trzech do pięciu lat. To moja przepowiednia. I możesz mnie do tego trzymać.

Pierwotnie opublikowany na Dolittler.com

Zalecana: