Widząc Paski, Czyli Dlaczego Zebry Nie Są Dobrymi Pacjentami
Widząc Paski, Czyli Dlaczego Zebry Nie Są Dobrymi Pacjentami

Wideo: Widząc Paski, Czyli Dlaczego Zebry Nie Są Dobrymi Pacjentami

Wideo: Widząc Paski, Czyli Dlaczego Zebry Nie Są Dobrymi Pacjentami
Wideo: Czy można uratować mózg? 2024, Może
Anonim

Zebry to piękne stworzenia. Ich paski od wieków inspirowały wielu artystów i fashionistek i stanowią świetny dodatek do każdego parku safari. Ale bardzo trudno z nimi pracować. W rzeczywistości mają zwyczajnie paskudne osobowości. Są jak ładna dziewczyna w liceum, która okazuje się być socjopatką i ciągnie za włosy bez powodu, z wyjątkiem tych pięknych bestii, które gryzą zamiast ciągnąć i kopać, jakby jutra nie było.

Mówi się, że zebry mogą stać się oswojone, ale nie do końca udomowione, chociaż zdarzają się przypadki, że ktoś jeździ na zebry pod siodłem.

Pamiętam, że dowiedziałem się gdzieś o osobowości zebry, zanim faktycznie musiałem nad nią popracować. Kiedy więc w sobotnie popołudnie odebrałem telefon z lokalnego zoo, że Zuri, ich trzyletnia samica zebry, właśnie została przebita rogiem antylopy w brzuchu, wiedziałem, z czym mogę się zmierzyć.

Przejeżdżając przez tylną bramę, znalazłem Zuriego zamkniętego w boksie. Zaglądając przez kraty, niewiele mogłem dostrzec poza lekkim obrzękiem po lewej stronie mostka. Żadnej krwi, żadnego wycieku ważnych płynów ustrojowych – wyglądała na całkiem zadowoloną jak na zebrę.

Naturalnie, moją pierwszą chęcią było obmacanie rany, aby zobaczyć, jak głęboka jest. W najgorszym przypadku róg przebił jamę brzuszną i przebił większy narząd; w najlepszym wypadku byłaby to tylko rana na ciele.

– Czy możemy założyć jej kantar? – zapytałem i natychmiast otrzymałem pełne niedowierzania spojrzenie od dozorcy zoo. – Będziesz potrzebował do tego leków, doktorze – powiedział i wyciągnął pistolet ze środkiem usypiającym. Obliczając stosunkowo silną dawkę środka uspokajającego dla koni, dozorca naładował broń i po około minucie starannego celowania strzelił Zuri w szyję. Potem cofnęliśmy się i czekaliśmy, aż lek zacznie działać.

Tak rozegrała się reszta popołudnia:

Zuri: oszołomiona, ale wciąż znudzona, kopała jak szalona kobieta, kiedy próbowałem zbliżyć się do jakiejkolwiek części jej ciała, próbując wykonać KAŻDEGO poziomu egzaminu fizycznego.

My: kolejna dawka uspokajania.

Zuri: wciąż oszołomiony, wciąż zadziorny.

My: kolejna dawka uspokojenia, tym razem chybiając zebry i uderzając w ścianę. Powtarzać.

Zuri: wciąż oszołomiony, wciąż zadziorny.

My: zdecydowana przynajmniej rzucić okiem na ranę, cofnęłam się i pochyliłam. To, co widziałem, to… niewiele. A potem zostałem prawie ścięty przez latające kopyta. Pomyłka. Więcej spokoju?

Zuri: nie doskwierała i nie zachowywała uporu, wydawała się być zmęczona naszymi nękającymi sposobami i wiatrówką. Wyglądało na to, że środek uspokajający osiągnął poziom plateau i do tego momentu Zuri był już naładowany wystarczającą ilością energii, by powalić hipopotama. Wątpiłem, czy dałbym jej więcej leków, i musiałem zadzwonić, więc logika szła w ten sposób: od rany minęły ponad dwie godziny. Gdyby ściana brzucha została naruszona, prawdopodobnie zobaczylibyśmy więcej obrzęków i zachorowania Zuri. Zamiast tego zobaczyliśmy minimalny obrzęk i zwierzę, które wydawało się kpić z naszych prób stosowania legalnej medycyny weterynaryjnej. Postanowiłem zatrzymać ją w boksie na noc na obserwację, z kilkoma zmiażdżonymi lekami przeciwbólowymi i antybiotykami w kolacji.

Więc kiedy wyjeżdżałem z zoo z prawie całkowicie wyczerpanym zapasem środków uspokajających, nie mogłem przestać się zastanawiać, co spowodowało konfrontację między antylopą a zebrą. Założę się o milion dolarów, że zaczęła to zebra.

Jako post-scenariusz, Zuri wyzdrowiała w 100 procentach z kontuzji. Podczas mojej następnej wizyty w zoo z powodu czegoś niezwiązanego wyśledziłam ją na pastwisku. Myślę, że spojrzała na mnie sprośnie. Na dokładkę wystawiłem jej język.

Wizerunek
Wizerunek

Dr Anna O’Brien

Zalecana: