Nagrodą Dla Lekarza Przyrody Jest Widok Pacjentów Odlatujących
Nagrodą Dla Lekarza Przyrody Jest Widok Pacjentów Odlatujących

Wideo: Nagrodą Dla Lekarza Przyrody Jest Widok Pacjentów Odlatujących

Wideo: Nagrodą Dla Lekarza Przyrody Jest Widok Pacjentów Odlatujących
Wideo: 7 sygnałów zbliżającego się zawału serca 2024, Grudzień
Anonim

BOYCE, Wirginia – Weterynarz Belinda Burwell stara się być kimś w rodzaju życzliwego sędziego w niekończącej się walce, która toczy ludzi przeciwko zwierzętom żyjącym na wolności.

Z jednej strony doradza ludziom, jak leczyć zagubione lub zranione zwierzęta znalezione na wolności. Z drugiej strony przyjmuje osierocone zwierzęta jako pacjentów w swoim wiejskim ośrodku rehabilitacyjnym i leczy je, aby mogły znów swobodnie wędrować.

Wynik nigdy nie jest rozliczany. Każdego roku widzi coraz więcej zwierząt – od małych sów po ryś rudy – atakowanych przez zwierzęta domowe, uderzanych kosiarkami, rannych w wyniku wybicia szyb lub wypadnięcia z gniazd, które zostały przemieszczone po ścięciu drzew.

„Liczba przyjmowanych przez nas zwierząt rośnie każdego roku” – powiedziała Burwell, szacując, że założone przez nią w 2004 roku Blue Ridge Wildlife Center liczy obecnie około 1500 pacjentów rocznie, w tym skunksy, nietoperze, sępy, jastrzębie, szopy pracze., dzięcioły i żółwie.

Nie odmówi żadnemu zwierzęciu, z wyjątkiem niedźwiedzi, choć przyznaje, że raz przyjęła małego misia na tyle długo, by oddać młode pod opiekę państwowych biologów zajmujących się niedźwiedziami.

„W miarę rozwoju coraz większej liczby obszarów pojawia się coraz więcej zwierząt” – powiedziała. „Prawie każdy z nich jest w jakiś sposób związany z ludzkim wydarzeniem”.

Burwell zachęca ludzi do opuszczenia naturalnych obszarów wokół swoich domów, gdzie króliki bawełniane i żółwie pudełkowe mogą ukrywać się w wysokiej trawie. Opłakuje również szkody wyrządzone przez koty przebywające na zewnątrz.

„Kiedy kot złapie zwierzę, pojawią się małe rany kłute, których nie widzimy, więc musisz przez kilka dni podawać im antybiotyki” – powiedziała.

Bez żadnych rządowych funduszy na wsparcie jej wysiłków, Burwell opiera się na prywatnych darowiznach, aby sfinansować centrum, które kosztuje 100 000 USD rocznie z jednym innym opłacanym członkiem personelu, a poza tym polega na rotacji nieopłacanych wolontariuszy.

Burwell studiował, aby zostać weterynarzem w zoo, ale w końcu zajął się medycyną ratunkową dla zwierząt domowych i pracował na boku. Jest to praca, którą opisuje jako „niewdzięczną”, ale także „tak bardzo potrzebną”.

„Mieszkam obok, więc odbieram telefony w środku nocy” – powiedziała.

Według rehabilitanta dzikiej przyrody, Amber Dedrick, utrzymanie przy życiu pisklęta jest ciężką pracą dla ludzi.

„Muszą być karmione co 20 minut przez cały dzień” – powiedziała, wyciskając specjalną wysokobiałkową mieszankę dla ptaków z zakraplacza do otwartych dziobów dwutygodniowych rudzików.

„To nie jest coś, co chcesz robić w domu. To bardzo czasochłonne” – powiedział Dedrick.

„Zazwyczaj mówimy ludziom, że jeśli możesz bezpiecznie dotrzeć do gniazda, zawsze najlepiej jest odłożyć ich z powrotem, jeśli możesz”. W przeciwnym razie najlepiej będzie zostawić upadłe pisklęta tam, gdzie są, ponieważ ich rodzice prawdopodobnie przyjdą i je nakarmią.

Dzieciństwo ptaka jest dość krótkie – często pisklęta są gotowe do opuszczenia gniazda już po kilku tygodniach od wyklucia.

Ale w tym czasie są szczególnie wrażliwe, więc kiedy wszedł kwartet rozmytych sów, Burwell wiedział, że musi zachować dystans, aby nie rozpoznały jej jako swojej ludzkiej mamy.

„Jesteśmy bardzo ostrożni, kiedy je karmimy” – powiedziała, zakrywając głowę czarnym kapeluszem z kaskadową ciemną siateczką, która zasłaniała jej twarz, zanim za pomocą długiej pęsety podała im kawałki posiekanego mysiego mięsa.

„Nie pozwalamy im zobaczyć naszych twarzy. Nie rozmawiamy. Nie chcemy, aby kojarzyły jedzenie z ludźmi” – powiedziała.

– W ten sposób nauczą się być sowami. Nie nauczą się być ludźmi.

Centrum stara się zaganiać sieroty z dorosłymi osobnikami własnego gatunku po odstawieniu od piersi, aby mogły uczyć się od tych zastępczych rodziców, jak przetrwać na wolności.

„Otrzymujemy nasze nagrody, obserwując, jak odlatują” – powiedział Burwell.

Rehabilitacja dzikiej przyrody jest najczęściej wykonywana jako zawód w krajach rozwiniętych, takich jak Stany Zjednoczone, Kanada, Australia, Irlandia, Wielka Brytania i Singapur, powiedział Kai Williams, dyrektor Międzynarodowej Rady Rehabilitacji Dzikiej Przyrody.

„Otrzymuję e-maile od studentów z całego świata zainteresowanych włamaniem się w teren” – powiedział Williams.

Zebranie wystarczającej ilości gotówki i poruszanie się czasami po skomplikowanych procedurach licencjonowania należą do głównych wyzwań stojących przed rehabilitantem.

Ale Burwell może być przedstawicielem umierającej rasy.

Według National Wildlife Rehabilitators Association, które ma około 1700 członków, ich liczba w Stanach Zjednoczonych spada, ponieważ kryzys gospodarczy ogranicza darowizny na cele charytatywne.

„Ludzie ledwo utrzymują się na powierzchni, więc wiele z tego to tylko koszty”, powiedział prezes NWRA Sandy Woltman, szacując około 10-15 procentowy spadek liczby licencjonowanych rehabilitantów w ciągu ostatnich 10 lat.

„Istnieje również wskaźnik wypalenia. Widzą dużo śmierci i cierpienia oraz wiele długich godzin”.

Nicholas Vlamis, który produkuje szereg mieszanek dla dzieci dla antylop, łosi, fretek, wilków, ptaków i nietoperzy, powiedział, że ludzie, którzy wykonują tę pracę, nie są w tym dla pieniędzy.

„Są nieliczni, ale wielcy w sercu” – powiedział.

Zalecana: