Spisu treści:

Pies Umierający W Rowie Odnajduje Radość Po Drugiej I Trzeciej Szansie Na życie
Pies Umierający W Rowie Odnajduje Radość Po Drugiej I Trzeciej Szansie Na życie

Wideo: Pies Umierający W Rowie Odnajduje Radość Po Drugiej I Trzeciej Szansie Na życie

Wideo: Pies Umierający W Rowie Odnajduje Radość Po Drugiej I Trzeciej Szansie Na życie
Wideo: Pies ratuje życie 2024, Marsz
Anonim

By Diana Bocco

Niektóre historie ratunkowe mają na celu zmianę wszystkich zaangażowanych. Jedną z nich jest historia Brody, amerykańskiej mieszanki foxhounda odkrytego w rowie. Potrzeba było trzech kobiet – jednej weterynarza – trzech ratunków, wielostanowej podróży samochodowej i wielu fizykoterapii, aby przywieźć Brody'ego do szczęśliwego, dobrze prosperującego psa, którym jest dzisiaj.

Przechodzień znalazł Brody'ego w 2007 roku i przywiózł go na lokalny ratunek w King William w stanie Wirginia. Pomimo licznych obrażeń psa schronisko szybko oddało go do adopcji.

„Schronisko, do którego Brody został pierwotnie zabrany, nie zapewniało absolutnie żadnej opieki medycznej w związku z jego obrażeniami, gdy był z nimi; nawet leków przeciwbólowych”- mówi dr Sue Rancurello, właścicielka i weterynarz w klinice dla zwierząt dr Sue w Bellbrook w stanie Ohio i założycielka Second Chance Rescue. Rancurello ostatecznie przejął opiekę nad Brodym. „Co zaskakujące, schronisko natychmiast wysłało go do Petfindera jako psa nadającego się do adopcji, mimo że zrobili zdjęcia rentgenowskie i wiedzieli, że ma wiele złamań miednicy i złamania tylnej nogi” – mówi.

To na Petfinderze Vicki Ludlow, miłośniczka zwierząt z Ohio, znalazła Brody'ego. „Z jakiegoś powodu coś w Brodym przemówiło do niej i pojechała po niego z Dayton do schroniska w Wirginii” – wyjaśnia Rancurello. „Prawdopodobnie zdała sobie sprawę, że miał bardzo małe szanse na adopcję i prawdopodobnie zostałby uśpiony”.

Ratowanie życia Brody’ego

Ludlow jechał ponad 24 godziny, aby odebrać Brody'ego i sprowadzić go z powrotem do Ohio, ale w drodze powrotnej zaczął kaszleć krwią. Nie wiedząc, co jeszcze zrobić, Ludlow przypadkowo zatrzymał się pod drzwiami doktora Rancurello z bardzo chorym szczeniakiem. „Wyglądał okropnie” – wspomina weterynarz.

Według szacunków Rancurello Brody leżał w rowie przez co najmniej dwa lub trzy dni, zanim go znaleziono. Miał świeże obrażenia – złamaną kostkę i pięć złamań miednicy – nałożone na stare blizny, prawdopodobnie sygnalizujące przeszłe nadużycia. Pies również cierpiał na podwójne zapalenie płuc. Bez agresywnej opieki medycznej Brody by umarł.

Ponieważ Ludlowa nie było stać na leczenie, przyszłość Brody'ego nie wyglądała obiecująco.

„Wtedy wyciągnąłem do niego rękę, a on bardzo delikatnie położył głowę na mojej dłoni i spojrzał mi w oczy” – powiedział Rancurello. „W tym momencie wiedziałem, że pies, któremu udało się przeżyć uderzenie samochodem, przebywanie w schronisku przez dwa tygodnie bez opieki medycznej i 15-godzinną drogę do lądowania na moim progu, potrzebuje szansy”.

Właśnie wtedy Ludlow zrzekł się własności Brody na ratunek, a Rancurello przejął jego długą drogę do zdrowia. Opieka nad Brodym obejmowała między innymi płyny dożylne, antybiotyki, nebulizację zapalenia płuc, silne leki przeciwbólowe na złamania oraz szynę na nogi z częstymi zmianami bandaży, wyjaśnia Racurello.

Minęły ponad dwa miesiące, zanim Brody wyzdrowiał na tyle, że ratunek mógł nawet rozważyć znalezienie dla niego stałego domu.

„Z pewnością w czasie, gdy Brody był hospitalizowany w mojej klinice, nawiązaliśmy bardzo bliskie kontakty, chociaż połączenie zaczęło się już w chwili, gdy spojrzał mi w oczy, siedząc na moim stole do badań” – mówi Racurello. „Od samego początku czułem do niego przyciąganie, które z pewnością trwało przez tygodnie, które spędziliśmy razem”.

Brody zostaje adoptowany

Kiedy Brody wracał do zdrowia, lokalna gazeta opublikowała o nim artykuł, co spowodowało przypadkowe wizyty ludzi w klinice. Jedną z tych osób była Pamela Gregg.

„Przyniosłem przedmiot do darowizny i będąc tam, zapytałem, czy mógłbym odwiedzić Brody” – wyjaśnia Gregg. „Był taki słodki, ale tak nieśmiały, drżał przy najmniejszym hałasie i zawsze chował się w najdalszym zakątku, jaki mógł znaleźć”. Gregg nie mógł pozbyć się wrażenia, że miała go zabrać do domu.

Gregg ostatecznie adoptował Brody'ego i skierował go na drogę do rehabilitacji. Wiele czasu zajęło psu zrelaksowanie się i przezwyciężenie nieśmiałości, a wszystko to podczas powrotu do zdrowia po urazach, wyjaśnia Gregg.

„Chociaż siedział ze mną na sofie, jego ulubionym miejscem było łóżko w zacisznym kącie” – mówi. „Pewnego dnia oglądałem telewizję, słuchając, jak [Brody] je w pobliżu, kiedy nagle przestał jeść, wskoczył do salonu, przykucnął do pozycji do zabawy i machał ogonem!” Po raz pierwszy ktokolwiek widział, jak Brody macha ogonem.

Gdy Brody stawał się coraz bardziej zdrowy i pewny siebie, Gregg zaczął zabierać go na spacery. Wszystko szło gładko aż do pamiętnego wtorkowego popołudnia. Próbując zupełnie nowej smyczy, Brody przestraszył się, pociągnął trochę mocno i zdołał uciec.

„To wielka ironia losu, że Brody wyzdrowiał na tyle, by biegać i biegać tak, jak to robił – do lasu” – mówi Gregg.

Uratowanie Brody'ego po raz drugi

W panice Gregg zadzwonił do dr Sue, która zebrała ochotników.

„Byłem poza sobą” – wyjaśnia Gregg. „Nie tylko straciłem psa, ale czułem się, jakbym zawiódł Sue, Vicki i całą społeczność”.

Gdy minęły dni bez powodzenia, Gregg wyruszył po kolacji w sobotni wieczór uzbrojony w latarkę i rower. Na szczęście zobaczyła Brody'ego obok stromego zbocza. Po kilku nieudanych próbach złapania go, Brody przestał biegać i pozwolił Greggowi owinąć się wokół niego i przyprowadzić go do domu z pomocą doktora Racurello.

Brody mieszkał z Greggiem jeszcze przez kilka miesięcy po dramatycznej akcji ratunkowej, dopóki nie stało się jasne, że potrzebuje bezpieczniejszego domu.

„Następnej wiosny zaczął często chorować na wiele sposobów” - wyjaśnia Gregg. „Często jadł rzeczy, z którymi miał styczność podczas naszych spacerów w pobliżu lasu, i ustaliliśmy, że jego układ odpornościowy być może nie był wystarczająco silny, aby oprzeć się bakteriom i innym złym rzeczom, w które mógł się dostać”.

Brody potrzebował nowego miejsca, które mógłby nazwać domem – najlepiej domu z podwórkiem. „Musiał być uratowany po raz ostatni” – mówi Gregg. I tak Bailey wróciła do życia z doktorem Racurello.

W końcu dom na zawsze

„Od tamtej pory jest z moją rodziną i zdecydowanie łączy nas nierozerwalna więź” – mówi Rancurello. „Wiem całym sercem, że Brody mi ufa i wie, że jest tam, gdzie powinien być na zawsze”.

Od tego wszystkiego minęło prawie dziewięć lat, a Brody ma teraz około 12 lat.

„Wciąż ma taką samą radość życia” – mówi Rancurello. „Wciąż jest tym samym zabawnym, głupkowatym psem, który uwielbia biegać po podwórku (zwłaszcza po śniegu) i nie wyobrażam sobie życia bez niego”.

Zalecana: