Czy Lekarstwo Na Raka Jest Warte Leczenia?
Czy Lekarstwo Na Raka Jest Warte Leczenia?

Wideo: Czy Lekarstwo Na Raka Jest Warte Leczenia?

Wideo: Czy Lekarstwo Na Raka Jest Warte Leczenia?
Wideo: Na czym polega chemioterapia? | Leczenie nowotworów 2024, Kwiecień
Anonim

Istnieje przysłowie jidysz, które tłumaczy się jako „Czasami lekarstwo jest gorsze niż choroba”. Często myślę o tym powiedzeniu, kiedy rozmawiam o chemioterapii z właścicielami, którzy boją się potencjalnych skutków ubocznych u swoich zwierząt.

Największym zmartwieniem właścicieli przy rozważaniu chemioterapii jest pytanie: „Czy moje zwierzę będzie chore?” Osobiste doświadczenia właściciela z leczeniem raka, przyjaciela lub członka rodziny, a nawet osoby zaczerpnięte z mediów, wpłyną na jego postrzeganie tego, przez co jego zdaniem przejdzie jego zwierzę. Czasami trudno mi przekonać ich, że jest inaczej.

Leki stosowane w chemioterapii w onkologii weterynaryjnej to te same, które stosuje się w leczeniu raka u ludzi. Nie ma różnic między doksorubicyną, karboplatyną lub CCNU, których używam u moich pacjentów, w porównaniu z tym, co podaje się ludziom.

Kiedy przepisuję takie leki moim pacjentom weterynaryjnym, faktycznie używam leków w tak zwanym oznaczeniu „off label”. Oznacza to, że są używane w inny sposób niż to, na co są licencjonowane. Dla mnie zazwyczaj oznacza to, że podaję je innemu gatunkowi niż ten, do leczenia którego początkowo zostały opracowane. W rzeczywistości jedynymi prawdziwie weterynaryjnymi lekami chemioterapeutycznymi dostępnymi w moim arsenale są Palladia® i Kinavet®, które są lekami doustnymi dopuszczonymi do leczenia guzów komórek tucznych skóry u psów.

Wszystkie leki stosowane w chemioterapii mają tak zwaną „maksymalną dawkę tolerowaną” (MTD). MTD dowolnego leku (chemioterapeutycznego lub nie) określa się w badaniach klinicznych na żywych zwierzętach. Podczas tych badań badacze starają się sprawdzić, jaką dawkę można bezpiecznie podawać zwierzętom domowym, z wcześniej ustalonym dopuszczalnym wskaźnikiem skutków ubocznych. Idealnie byłoby opracować lek o 100% skuteczności i 0% skutkach ubocznych, ale w rzeczywistości jest to niepraktyczne.

Zazwyczaj badania mające na celu określenie MTD leku chemioterapeutycznego mają na celu włączenie określonej liczby pacjentów do początkowej dawki początkowej, a następnie odnotowanie wszelkich występujących działań niepożądanych. Jeśli nie zostaną zauważone żadne skutki uboczne, dawkę można nieznacznie zwiększyć i więcej zwierząt może zostać włączonych do badania, i ponownie odnotowuje się skutki uboczne. Ten wzorzec jest kontynuowany, aż około 25 procent zwierząt doświadcza łagodnych skutków ubocznych. Po osiągnięciu tego punktu jest to uważane za MTD dla danego leku. Powinno to odpowiadać przepisanej dawce dla każdego przyszłego pacjenta.

Kryteria oceny nasilenia działań niepożądanych podczas badania opierają się na obiektywnej skali, która dosłownie rejestruje liczbę epizodów wymiotów, liczbę stolców na dzień i procent spadku apetytu. Te same pomiary są również dokonywane w odniesieniu do parametrów badania krwi (np. liczby białych krwinek, liczby płytek krwi, wartości wątroby itp.). Jeśli testy laboratoryjne miałyby wykazać, że u zwierzęcia rozwinęła się niska liczba białych krwinek lub podwyższenie wyników testów czynnościowych narządów, to również wskazywałoby to na MTD dla danego leku.

Ustanowienie MTD pozwala mi powiedzieć właścicielowi „Twoje zwierzę ma mniej niż 25% szans na ciężką lub umiarkowaną reakcję na ten lek”. Przekłada się to również na to, że ich zwierzak ma ponad 75% szans, że nie wystąpią żadne niepożądane objawy.

W rzeczywistości rozumiem, że żadna z tych naukowych informacji nie może pocieszyć zaniepokojonego właściciela, gdy sprowadza się do podjęcia decyzji dotyczącej swojego zwierzaka. Nawet kiedy opisuję potencjalne zagrożenia i statystyki związane z wyjątkowo niską szansą na słabą reakcję ze strony leczenia na przeciętnego właściciela zwierzęcia, wiem, że dane nie pocieszają go. Ostatecznie nic z tego nie będzie miało znaczenia, jeśli to ich „dziecko” rozwija znaki. A nawet łagodne objawy mogą być dla nich zbyt uderzające.

To właśnie sprawia, że szczególnie trudno jest mi odpowiedzieć, gdy ludzie pytają mnie „Co byś zrobił, gdyby to był twój zwierzak?” Ponieważ jestem weterynarzem onkologiem i pracuję w szpitalu weterynaryjnym, dokładnie wiem, jakich objawów szukać, mam szybki dostęp do zabiegów nawet na drobne objawy, a do pracy mogę przyprowadzać zwierzaki i cały czas je obserwować. Ponieważ jestem onkologiem weterynaryjnym i posiadam zwierzaka chorego na raka, mogę wczuć się w to, jak okropne i okropne to uczucie patrzeć, jak zwierzę czuje się chore z powodu śmiertelnej choroby (pamiętaj, że mój zwierzak nie był chory po chemioterapii, ale raczej dlatego, że jego rak był chory). zbyt zaawansowany do leczenia w momencie diagnozy).

Niezależnie od doświadczenia danej osoby z chemioterapią, zachęcam ich, aby spróbowali zrozumieć, że cel onkologii weterynaryjnej bardzo różni się od onkologii człowieka. Jak zawsze mawiał jeden z moich mentorów: „To nie jest życie za wszelką cenę, to jakość życia tak długo, jak to możliwe”. Lekarstwo z pewnością może być gorsze niż choroba, ale na szczęście w onkologii weterynaryjnej zdarza się to znacznie rzadziej, niż mogą sugerować z góry przyjęte poglądy.

Tak więc przesłanie do domu w przysłowiu jidysz jest pełne odpowiedniej mądrości, ale ważne jest również, aby zachować dobrą perspektywę na fakty naukowe… z wyjątkiem mojego ulubionego przysłowia wszech czasów:

„Mąż jest szefem – jeśli jego żona na to pozwala”.

Szczęśliwej rocznicy dla mojego wspaniałego męża! Oto za wiele lat razem wypełnionych miłością, śmiechem i pacjentami, którzy nie dają nam spać w nocy!

image
image

dr. joanne intile

Zalecana: