Jak Jeden Weterynarz Wykorzystuje Intuicję Do Diagnozowania Choroby
Jak Jeden Weterynarz Wykorzystuje Intuicję Do Diagnozowania Choroby

Wideo: Jak Jeden Weterynarz Wykorzystuje Intuicję Do Diagnozowania Choroby

Wideo: Jak Jeden Weterynarz Wykorzystuje Intuicję Do Diagnozowania Choroby
Wideo: DENTYSTA, BUTY I CHOROBA 2024, Kwiecień
Anonim

Jako weterynarz polegam na intuicji, która prowadzi mnie znacznie częściej, niż lubię myśleć.

Po około dwóch tygodniach stażu i zaledwie miesiąc po ukończeniu szkoły weterynaryjnej znalazłem się pod opieką maleńkiego teriera o imieniu Murphy.

Początkowo sądzono, że Murphy ma problemy z trawieniem, jednak badania nie dały jednoznacznych wyników, w tym biopsje jego przewodu pokarmowego, więc jego opiekę przekazano jednemu ze specjalistów chorób wewnętrznych w naszym szpitalu. Byłem ich stażystą i moim zadaniem było przybycie do szpitala wcześnie rano i przygotowanie sprawy Murphy'ego dla nowego lekarza prowadzącego.

Przyjechałem do pracy przed wschodem słońca i zostałem „okrążony” przez nocnego lekarza, który przyjął Murphy'ego. Informowała mnie o wszystkich aspektach jego opieki, łącznie z wynikami dotychczasowej diagnostyki.

Murphy był skomplikowanym przypadkiem, więc postanowiłem zacząć od przejrzenia zdjęć radiologicznych (prześwietleń) wykonanych przed udaniem się Murphy'ego na operację. Na filmach skoncentrowanych na jego płucach zauważyłem zmiany, które dotyczyły podejrzanego stanu zwanego megaprzełykiem.

W megaesophagus, przełyk (rurka łącząca usta z żołądkiem) ulega znacznemu rozszerzeniu, powodując, że każdy połknięty materiał utknął w jego miękkich zagłębieniach, a zwierzęta często biernie zwracają pokarm dzięki prostemu przepływowi grawitacji.

Megaesophagus może być podstawowym problemem, ale może również wystąpić wtórnie do wielu innych schorzeń. Podczas gdy moje oczy skanowały filmy, wyraźnie pamiętam poruszenia tego, co teraz wiem, że jest moją „lekarską” intuicją, która pragnęła wiedzieć, dlaczego Murphy cierpiał na tę rzadką chorobę; czy to może być związane z jego znakami?

Zbadałem Murphy'ego i zauważyłem, że był ospały, ale mógł się podnieść dzięki stymulacji. Rutynowo kończyłam egzamin, nic nadzwyczajnego, dopóki nie przetestowałam zdolności Murphy'ego do mrugania w odpowiedzi na lekkie stukanie po obu stronach jego powiek. Jego odruch zaczął się silny, ale szybko osłabł i całkowicie ustał po około dziesięciu uderzeniach w obie strony.

To wtedy moja intuicja przeszła od delikatnego churnu do bardziej stałego warczenia. Postanowiłem rozważyć te inklinacje w najlepszy sposób, jaki znałem w tamtym czasie (i nadal od czasu do czasu ćwiczę): przeciągając się i zabierając pacjenta na spacer.

Kiedy odczepiłem Murphy'ego od jego splątanej sieci kroplówek, idąc korytarzem, nagle wyemitował gardłowy dźwięk, który wydawał się emanować z najgłębszych głębin jądra Ziemi. Odwróciłem się i obserwowałem, jak (nie chybiąc ani kroku) wypluwa duży zwitek niestrawionego jedzenia. Murphy nie wykazywał żadnych objawów odruchów wymiotnych, zwiększonego ślinienia ani innych objawów wyprzedzających. Prawdę mówiąc, nie było przerwy w jego kroku, jakby materiał, który wyrzucał, był bardziej uciążliwy niż cokolwiek związanego z nudnościami.

To wtedy połączyłam objawy Murphy'ego: jego słabnącą energię, zanikający odruch mrugania, jego megaprzełyk prowadzący do regurgitacji (nie wymiotów) – to wszystko objawy obserwowane u pacjentów z rzadką chorobą nerwowo-mięśniową o nazwie Myasthenia Gravis (MG).

MG to stan autoimmunologiczny, w którym organizm atakuje białko receptorowe odpowiedzialne za przekazywanie impulsów z nerwów do komórek mięśniowych. Kiedy receptor jest zablokowany, sygnały są zahamowane, a zwierzęta wykazują oznaki głębokiej słabości. Choroba atakuje nie tylko mięśnie poruszające ciałem, ale także mięśnie w obrębie przewodu pokarmowego, w tym przełyku, prowadząc do jego rozszerzenia i niezdolności do przenoszenia pokarmu.

Kiedy już ułożyłem układankę, stanąłem przed wyzwaniem zebrania pewności siebie, by opowiedzieć mojemu starszemu lekarzowi moją teorię. Byłem tam, ale „lekarzem dziecięcym”, któremu brakowało pewności siebie i asertywności, a jednak miałem na tyle troski, by mój pacjent zaryzykował kpiny. Jąkałam się, pozwalając mojemu lekarzowi prowadzącemu poznać moje myśli, przepraszająco stwierdzając: „Wiem, że jestem tylko stażystą i tak naprawdę nie wiem, o czym mówię, ale moje wnętrzności mówią mi, że Murphy ma Myasthenia Gravis”.

Na moją (i Murphy'ego) fortunę internista nie zdyskredytował moich uczuć. Być może jego intuicja podpowiedziała mu to samo, a może nawet nie potrzebował intuicji na tym etapie swojej kariery, ale ostatecznie przeprowadził testy niezbędne do udowodnienia mojej teorii i razem zdiagnozowaliśmy Murphy'ego i skutecznie go leczyliśmy: MG.

Od tamtego czasu intuicja służy mi jako weterynarz raz po raz – niezależnie od tego, czy chodzi o odgadywanie wyniku testu, czy poziom zrozumienia moich informacji przez właściciela. Słucham głosu w środku lub uczucia w dole mojego żołądka, lub czegokolwiek, co powoduje, że zatrzymuję się, gdy kawałki po prostu nie wydają się łączyć.

W dzisiejszych czasach nie zwracam uwagi na swoją intuicję, kiedy jest to właściwe – z wyjątkiem przypadków, gdy zdecydowałem się zignorować znaki ostrzegawcze i sprzeciwić się moim uczuciom. Wygląda na to, że skupiam się bardziej na tym, co dzieje się wręcz przeciwnie, kiedy moje podejrzenia są błędne. I zmagam się z pytaniem siebie: „Czy w takich przypadkach nadal mogę nazwać to intuicją?”

Lekarze nieustannie zmagają się z pogodzeniem naszej wiedzy książkowej z instynktem, a im więcej przypadków widzę, tym więcej wiem, kiedy wyrazić sceptycyzm lub polecić „jeszcze jeden test”, bo szanuję obawy wewnętrznego głosu. Taka biegłość wiąże się z zaskakującym stopniem niepewności, która jest wzmacniana tylko wtedy, gdy głos jest niepoprawny.

Myślę, że zdałem sobie sprawę, że doświadczenie nie jest bytem wypełniającym lukę między intuicją a zwątpieniem, ale raczej samą naturą przypadku. A barometr będzie się kołysał z boku na bok, od pacjenta do pacjenta, z niektórymi przypadkami lepiej ocenianymi na jednym końcu, a innymi na drugim końcu.

Nadal słucham głosu wewnątrz częściej, niż chciałbym przyznać. Psy takie jak Murphy dały mi znać, że to doskonały sposób na praktykowanie medycyny.

Wizerunek
Wizerunek

Dr Joanne Intile

Zalecana: